Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 12 lipca 2016

UPIÓR W CYLINDRZE

              Pewnego zimowego, mrożnego wieczoru kilka lat temu, moi dziadkowie opowiedzieli mi historie.Wywołującą dreszcze na karku, o mężczyżnie w cylindrze przechadzającym się po starej betonowej drodze przy jeziorku nazywającym się Piekiełko niedaleko mojego domu.                                           Podobno byli świadkowie, którzy osobiście spotkali ta błąkającą się duszę lub zjawę. Większość tych osób już nie żyje, a reszta nie mówi o tym co widzieli.                                                                 Z relacji świadków owa zjawa ukazywała się nocą gdy była ona spokojna i gwieżdzista. Gdy idąc drogą gdzie ukazywał się stwór napotkać można było wystające nogi z rowów. Wszystkim wydawało się, że są to kończyny jakiegoś pijaczka, który przeholował z alkoholem i nie dał rady dojść do domu i uciął sobie drzemkę w wygodnym choć wilgotnym rowie. Gdy próbując pomóc osobie w stanie upojenia alkoholowego okazywało się że to nie są niczyje nogi, a po chwili okazywało się że nikogo tam nie ma. Podobno można było odczuć straszny chłód i dziwny zapach trudny do opisania. Można też było odczuć wrażenie że nie jest się samym. Prawdę mówiąc tak było. Osoba która odwracała się w tej chwili mogła ujrzeć postać  dobrze zbudowanego mężczyzny w czarnym cylindrze i płaszczu podpierającego się  na lasce. Stwór podobno oddychając wydawał z siebie dziwny chrapliwy dżwięk. Stał tak obserwując nawiedzanych przez siebie ludzi nic nie robiąc stojąc, tylko stojąc .Wszyscy stawali jak wryci, jakby ktoś zalał im nogi w betonie. Nie mogli się ruszyć, nawet drgnąć,a po całym ciele przebiegały ciarki z przerażenia. Kiedy już mogli się ruszyć i zareagować, uciekając, ostatni raz człowiek w cylindrze rzucał swoje lodowate spojrzenie które przeszywało całe ciało i znikał. Wszyscy w pospiechu uciekali o tego miejsca jak najszybciej umieli. Uciekając, jeszcze raz oglądając się za siebie nie widzieli już zjawy lecz slyszeli dziwne kroki tak jakby ktoś za nimi biegł. Po czym po chwili kroki ucichły, nie było już uczucia przeszywającego ciało na wskroś.                                                                                                                                                      Ludzie nie prędko wracali na tę drogę, nie chętnie też mówili o tym zdarzeniu swoim bliskim i innym mieszkańcom. Głośno o tym co się zdarzało podobno kilkakrotnie zaczęli mówić już chętniej gdy człowiek w cylindrze ukazywał się coraz częściej. Aż w końcu wszystko się uspokoiło, kiedy to 5 śmiałków odważyło się przegnać ducha mężczyzny i do chwili obecnej nie słychać stukania laski zbłąkanej duszy .                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz